RSS

Artystycznie..

W związku z wczorajszymi skurczami i brakiem dostępu do magnezu dzień spędzam w łóżku, żeby losu nie kusić. Dzięki temu udało mi się jako tako ogarnąć bloga. 
Dodałam nowe podstrony, choć dziecięcej szafy wciąż nie ogarnęłam. Do tego potrzebuję jednak zrobić więcej zdjęć. Ale to jutro.

Dziś za to trochę artystycznie. Każdy ma jakieś swoje hobby. Ja mam ich sporo.
Ale zmieściła bym większość w słowie rękodzieło ;)
Trochę szyję (choć ostatnio natchnienia, wcześniej czasu i mobilizacji brak i jednak nie wysiedzę przed maszyną). Rysuję(przeważnie ołówek i suche pastele). Maluję dzieciakom twarze i tatuaże. Robię wszelkiego rodzaju bańki mydlane. Bawię się w decupage, czy tatuaże indyjskie. 
Pstrykam zdjęcia. Prowadzę zajęcia taneczne dla ludzi w różnym wieku. Pichcę.
W sumie wszystko po trochu ;)

Dzisiaj natchnęło mnie na zrobienie ozdobnych literek dla synka, choćby z masy solnej.
Brakuje mi jednak farb, których mąż mi nie da rady kupić. 

Trzeba więc to natchnienie odłożyć na inny termin ;)
Jak farby będą już w domu. 
Pomyślałam też o uszyciu jakichś drobiazgów dla małego..
 Wymyśliłam pojemniczki na łóżeczko, takie do trzymania swoich zabawek.
Hmmm... zastanawiam się też szczerze, czy nie uszyć mu sama rożka.
Materiały mam, wypełnienie także, za to z pieniędzmi krucho, więc może przysiądę nad maszyną. W końcu takie maleństwo to pójdzie raz dwa.

Ale dziś błogie lenistwo..
Filmy. Łóżko. Ciasto i spokój.
Trzeba korzystać, póki Krzyś siedzi w brzuszku ;)

  • Digg
  • Del.icio.us
  • StumbleUpon
  • Reddit
  • RSS

Słońce...deszcz...i dom pachnący ciastem.

Od rana świeciło słońce i nagle spadł deszcz, a zanim przyszły chmury, jakaś mało Polska ta pogoda. Pachnie pięknie i zrobiło się bardziej rześko. Nareszcie. Wiatrak odpoczywa w kącie, zmęczony kilkudniową pracą. Chłodny wiaterek, orzeźwia po dusznym tygodniu.

Dziś obudziłam się jakaś pełna energii. Do życia, do zrobienia czegokolwiek, do istnienia, do radości.
Mieszkanko wołało już o pomstę do nieba, bo choć Tygrysiasty super sobie radzi, w taką pogodę zwyczajnie mu się nie chce. Zresztą mi zazwyczaj też nie bardzo. Ostatnio każde po trochu ogarnia nasz azyl z grubsza i stara się nie zaglądać i nie widzieć zakurzonych kątów.
Sama też wiem, że nie wiele mogę zrobić, choć czasem bardzo bym chciała żeby było na błysk. Ale na to przyjdzie czas przed porodem, jeśli nie wyląduję w szpitalu.
Póki co staram się nie widzieć ;) żeby mi przykro nie było, że nie mogę tego sama zrobić.

Dziś postanowiłam jednak trochę bardziej ogarnąć. Kuchnia już wygląda prawie tak jakbym chciała. Ale jeszcze sporo pracy przede mną, a kręgosłup już odmawia posłuszeństwa. 
Ciąża podniesionego ryzyka nauczyła mnie jeszcze bardziej cieszyć się małymi sukcesami. I nie przejmować drobiazgami, typu w zlewie pełno naczyń.
Dziś udało mi się umyć kilka garnków(przeważnie robi to mężny), co jest dla mnie ostatnio wielkim wyczynem. Stanie 15 min nad zlewem to istna katorga. Ale udało się.

Dla własnej przyjemności postanowiłam, dziś pieczemy ciacho!
Przy ostatnim robieniu bułeczek, myślałam że się wykończę. Nie mogę tak siedzieć tyle w jednej pozycji. Do tego się rozwaliły i nie byłam zadowolona. Dziś robię ciasto, bo przy nim zawsze mniej pracy i nie trzeba pół godziny lepić kuleczek ;)
Dom już pachnie kruchym spodem...
Mniam, aż ślinka pociekła. Jak się uda, to wstawię zdjęcia ;)

Za to dziś na zakończenie, moja mała zdobycz :)

 Niech zapachnie latem na blogu :)
Chociaż teściowe kwiatki przed domem dają namiastkę wolności. 
Czasem gdy mnie natchnie porywam Tygrysiastemu aparat i ruszam na polowanie.
W końcu, na szczęście, póki co nie muszę plackiem leżeć ;)

  • Digg
  • Del.icio.us
  • StumbleUpon
  • Reddit
  • RSS

Czas leci...a my z nim...

Witajcie.
Miałam się zebrać i coś napisać, ale jakoś mi nie szło.. Zajęłam się sprzedażą ubranek i jakoś tak, czas przemknął między palcami.

Dziś trochę depresyjnie..
Mąż mnie ostatnio spytał, jak mi pomóc, czego potrzebuję.
Bez zastanowienia odpowiedziałam, że wolności i ludzi. To dwa aspekty, z którymi żyje mi się najlepiej. Dwa warunki spełnienia, zdrowia psychicznego i zwykłej codziennej radości ;)
Jako więzień we własnym domu, nie wiele mi z tego mój mężny może dać. Tak naprawdę muszę sama się ogarniać i mam tego pełną świadomość. A kto był w podobnej sytuacji wie jakie to jest trudne.
Moim małym marzeniem ostatnich dni jest morze. Choćby jeden dzień. 
Mimo iż daleko nie mamy(jakieś 3 godziny pociągiem), jest ono bardziej nieosiągalne niż cokolwiek innego..
Jednak, jest też taką moją odskocznią. Obiecałam sobie, że jeśli przetrwam ten czas,  w nagrodę zabiorę syna nad morze.
Stwierdziłam, że bez małych przyjemności, życie matki ciężarówki pozbawionej kontaktów ze światem, jest puste jak bańka mydlana. Nie odmawiam więc sobie małych przyjemności, które potrafią wiele odmienić.
W weekend wyciągnęłam męża na koszmarnie długi spacer. Moje nogi wyglądały po nim jak bańki, ale nie oddała bym tej godzinki za nic innego. Powietrze, obcowanie z ludźmi, mimo iż neutralnie. Wtopienie się w krajobraz po burzy. Mgła nad stawem. Pyszne lody i chwila tylko dla nas(może też dla aparatu Tygrysiastego, który jest jego drugą miłością ;)). Mijaliśmy rodziców z wózkami i mówiłam mężnemu, że za chwilę też będziemy tak spacerować. Opowiadaliśmy Krzysiowi co to są kaczki i że kiedyś przyjdziemy do tego parku, żeby mógł je nakarmić i cieszyć się tą chwilą tak jak my wówczas.
Odpłynęłam. W szarzejącym świecie chylącym się ku nocy. Wróciłam obolała, ale najszczęśliwsza na świecie. 
Nie muszę ukrywać, jak Tygrysiasty się ucieszył, że udało mu się przywrócić ogień w moich oczach. W szaleństwie tego szczęścia, zostałam posiadaczką pięknej, letniej sukienki, która podbudowała jeszcze bardziej pewność mężnego, że teraz będzie dobrze. Przy najmniej na jakiś czas ;)

Jak pisałam wcześniej zajęłam się też sprzedażą ubranek.. Muszę w końcu ogarnąć bloga i wrzucić także tu moje oferty. Niebawem więc będzie można wybierać tu piękności dla dzieciątek za grosze ;)

Pozdrawiam w pochmurny dzień pełen wewnętrznego słonka ;)


  • Digg
  • Del.icio.us
  • StumbleUpon
  • Reddit
  • RSS

Nowy początek.

Po raz kolejny zaczynam od początku. Który to już raz? Nie mam pojęcia.

Kto mnie zna, wie że zawsze chciałam mieć dzieciątko. Ale póki go mieć nie mogłam, robiłam wszystko żeby nie myśleć. Wkręciłam się w wir spełniania marzeń, sielanki i pracy. Całej masy pracy. 
Robiłam to co kocham najbardziej. Żyłam z ludźmi i między ludźmi. ;)
Ciąża przyszła niespodziewanie jak grom z jasnego nieba, jak cud. Nie przeszkadzała mi jednak w tym, żeby być sobą. Bywało ciężko, gdy męczyły mdłości, a później brzuch coraz bardziej przeszkadzał. Ale to ciągle nie zmieniało faktu, że żyłam sobą, pełnią życia ;)
Wiedziałam, że wraz z rosnącymi kilogramami zbliżałam się coraz bardziej do nieuchronnego punktu, gdzie przymusowy odpoczynek i odcięcie od świata będą dniem powszednim. Wierzyłam jednak, że to szybko nie nadejdzie.
Przyszedł jednak 27 tydzień i czarna wizja: ,,Musi Pani zostać w domu".
Gdy po kilku dniach dotarło do mnie co to znaczy i co kryje się za tymi słowami Tygrysiasty (mąż) stwierdził, że zaczęłam wariować :D
Nagle pozostawiona sama sobie, bez nadziei na lepsze jutro, zaczęłam się panicznie nudzić :D
Grać beznamiętnie w gry-pochłaniacze czasu, które mało mnie fascynowały. Siedzieć na forum, na którym nagle zrobiło się pusto, przeglądając facebooka, z nadzieją że będę mogła się do kogoś odezwać. 
I nagle gdy po raz 1000 tego dnia włączałam facebooka, żeby sprawdzić, czy ktoś czegoś ciekawego nie wstawił doszłam do wniosku, że tak być dłużej nie może.

Po kolejnych, pełnych współczucia spojrzeniach Tygrysiastego, który wiedział co się święci, bo przecież nawet we własnym domu w ostatnim czasie byłam praktycznie gościem, postanowiłam wziąć się w garść. 
Wczoraj, gdy mężny widział już moją desperację w oczach po kolejnym dniu spędzonym w domu, zabrał mnie chociaż na krótki spacer. I zgodził się już na wszystko co wymyśliłam, byle bym znowu była jego normalną żoną.
Tak więc stwierdziłam, że ubranka to dobra rzecz. :)
To coś co jest moją ogromną pasją od zawsze i ich przebieranie, segregowanie i układanie sprawia mi ogromną przyjemność i jednocześnie jest tym czymś co mogę robić siedząc w domu na 4 literach.
Dobrze że mężny powiesił mi hamak, mam dodatkowo dzięki temu jak obcować z naturą i świeżym powietrzem :)

  • Digg
  • Del.icio.us
  • StumbleUpon
  • Reddit
  • RSS

Ciężki czas...

Ostatnio było ciężko. Najpierw jakieś choróbsko i tydzień w domu. Później ognisko i kiełbasa, która mi zaszkodziła. W końcu omdlenie..
Do tego jakoś ostatnio nie mogę się wyspać, ciągle mi nie wygodnie :/
Ale cóż, uroki ciąży.

Dużym plusem jest to, że w ubiegły piątek dotarła nasza bryka :)
Zakochałam się w niej od razu po uszy...
Teraz tylko czekać na małego pasażera.

We wtorek mam wizytę i cichą nadzieję, że uda się podejrzeć Malucha i pokaże nam czy jest małym Krzysiem, czy Emilką.

A teraz nasza bryka ;)
 

  • Digg
  • Del.icio.us
  • StumbleUpon
  • Reddit
  • RSS

16 tydzień...

Wczoraj trafiłam na świetną okazję wymarzonego wózeczka i po dzisiejszym przelewie, czekam aż dotrze ;)
Nie mogę się doczekać, chciałabym żeby czekała już na Maluszka w domu. Żebym mogła nim pojeździć chociaż na sucho ;)
Żeby po prostu był. Po oświadczeniu Mężnemu, że trzeba go będzie złożyć i sprawdzić czy jest kompletny i w jakim jest stanie, usłyszałam że to kolejna moja zabawka i on już dobrze wie co mi po głowie chodzi ;)
Za dobrze mnie zna i wcale się nie pomylił :p

Maluszek bryka coraz intensywniej. Ostatnio śmiesznie się rozciąga i wypycha pupę, tak że widać i czuć małą góreczkę przez skórę ;)
Ogólnie wczoraj napędziłam sobie sama strachu jak nigdy :(
W niedziele byłam na ognisku na którym zjadałam kiełbaskę. W poniedziałek rano obudziłam się z bolącym żołądkiem i wymiotami :(
Nic nie mogłam ruszyć, wszystko zwracałam. Po południu udało mi się zjeść rosół, a potem było już tylko lepiej. Rano obudziłam się jak nowo narodzona. Poszłam więc do pracy po dużym śniadaniu.
Czułam się świetnie, więc kompletnie się nie przejęłam.
W pewnym momencie zachciało mi się pić więc poszłam do kuchni, sięgnęłam po szklankę i straciłam przytomność. Dzięki temu, że wpadłam w miskę z wodą szybko się ocknęłam.
Pierwszy raz w życiu zemdlałam...
Teraz mam nauczkę...

A z milszych wiadomości, za 2 tygodnie kolejna wizyta i może uda się poznać płeć Maluszka, ciekawość mnie zżera jak zawsze :p

Czasem patrzę na jego zdjęcia i wszystko wraca, każdy okruch wspólnie spędzonych chwil...
Staram od nowa ułożyć sobie życie, ale on ciągle w nim trwa...

  • Digg
  • Del.icio.us
  • StumbleUpon
  • Reddit
  • RSS

Wiosno, rozbłyśnij!

Czekam na prawdziwą wiosnę... Pełną słoneczka, ciepła, zieleni...
Marzę, żeby zrzucić już płaszcz, rajstopy, kozaki i spodnie które muszę z pasem nosić...
Chcę założyć tuniczkę i leginsy, które są dużo wygodniejsze przy moim rosnąco-puchnącym brzuszku.
Marzę o cieple słonka. O pachnących kwiatach i zielonych łąkach.
W ogóle to chciałabym, żeby był już środek września :D
Żebym chodziła na spacery z małym Bąbelkiem.
Czas gna jak szalony, więc pewnie zanim się obejrzę będę już mamą.

Czekam na nowe życie i tęsknie, choćbym nie wiem co sobie wmawiała, zakazywała, obiecywała.
Tęsknie i marzę zwyczajnie, żeby go zobaczyć, choćby z daleka.
Spojrzeć i przejść dalej obok niezauważona...

Na koniec moje Słoneczko w 12 tygodniu i 3 dniu ciąży ;)
 

  • Digg
  • Del.icio.us
  • StumbleUpon
  • Reddit
  • RSS

15 Tydzień

Dawno mnie nie było.
Jakoś nie mogłam się zebrać, żeby cokolwiek napisać.
U nas wiosna pełną parą, robi się coraz cieplej :)
Cieszę się, bo przestałam się mieścić w jakiekolwiek spodnie. Brzuszek urósł konkretnie, a Maluszek jest coraz większy i cięższy. Na Usg genetycznym widziałam jak ssie paluszka. Słodki Bąbelek :)

Ostatnio zrobiłam spore zakupy :)
A skrzynia z rzeczami dla naszego Tygryska zaczęła się zapełniać. Kupiłam mu bodziaki do szpitala. Zielony, polarkowy kocyk z konikiem morskim i ręczniczek z owieczką w tym samym kolorze. 
Teraz czekają na wrzesień ;)

Mam w planach na dniach kupić wózek. Trafiły się dodatkowe pieniądze, to trzeba je wykorzystać, póki się nie rozeszły na jakieś nieistotne rzeczy.
A znając mnie i Mężnego, wszystko jest możliwe. :D

Maluch bryka jak szalony :)
Zaczęłam go czuć delikatnie. Ostatnio o zgrozo! Sypia na moim pęcherzu i widać strasznie mu się to podoba :D
Gorzej oczywiście ze mną ;)



  • Digg
  • Del.icio.us
  • StumbleUpon
  • Reddit
  • RSS

11 Tydzień

Gdzieś w tym wszystkim tygodnie gnają jak szalone :P
Teraz już prawie 12 na liczniku. Brzuszek trochę urósł i męczą mdłości, ale ogólnie jest w miarę.
Czekam na najbliższą wizytę i powoli kupuję coś dla maluszka ;)

  • Digg
  • Del.icio.us
  • StumbleUpon
  • Reddit
  • RSS

Zaczęło się.

Jest dziwnie... Jakoś tak ciążowo.
Wczoraj wymiotowałam po spacerze, a niby świeże powietrze miało pomóc :P
Ogólnie mdli mnie praktycznie nieustannie. Nawet w nocy budzę się i czuje, że mi niedobrze.
Hormony szaleją, wczoraj 2 razy bez powodu, a za chwilę się śmiałam.
Ogólnie czuję się marnie. Najgorsze jest to, że nie jestem w stanie się uczyć, a teraz mam sesję. Nie wiem jak uda mi się ją zdać, ale jak to mówią- ,,czego nie robi się dla dziecięcia".

Do tego tęsknię, a On śni mi się po nocach...
Jest daleko... A ja chciałabym Go zwyczajnie zobaczyć. Przytulić się.
Choć na chwilę uwierzyć, że będzie dobrze.
Chciała bym już wiedzieć...
Mieć jasność.
Chcę żeby i tym razem szczęście dopisało...choć ten ostatni raz...

A teraz spuchnięty trochę brzusio :P


  • Digg
  • Del.icio.us
  • StumbleUpon
  • Reddit
  • RSS

Szaleństwo

Tak, każdego dnia budzę się w miłości..
Po wspaniałym śnie utkanym z Twoich ust. Ciągle mając nadzieję, że jest szansa by wszystko ułożyć. Wstaję, każdego dnia, po to samo. Budzę się ze snów, które układa moja głowa. Jestem. Ale ciągle tęsknie. Wiem, że nie mogę nic już zmienić. Ale serce ciągle tli resztki nadziei. 
Co jeszcze mogę, oprócz marzeń nocnych? Niespełnionych doznać? Zapomnianych wspomnień?
Nie proszę o nic, choć potrzebuję Twego ciepła. Kilku miły słów i namiętnych wyznań.
Chcę już wiedzieć kim naprawdę jesteś. Czego chcesz i czy będziesz jeszcze. Chcę już widzieć miłość w Twoich oczach. Zamiast, pustych cieni na obłokach.
Brak mi dziś, tych poranków wspólnych, gdy budziłeś się, obok tak przytulny. Zapomniałam już zapach Twoich włosów. Smak Twych ust i dotyk na mym ciele o zmroku.
Chcę już wiedzieć, czy nas coś połączy.

  • Digg
  • Del.icio.us
  • StumbleUpon
  • Reddit
  • RSS

Nowy Początek i Koniec wszystkiego.

Witam :)

Nie było mnie tu z milion lat, albo i dłużej. Zwyczajnie tyle się działo, że nie miałam czasu ogarniać bloga dodatkowo.
Wywróciłam swoje życie do góry nogami, nie pytając nikogo, czy ma coś przeciwko. Po prostu zaczęłam żyć, oddychać, łapać los i szczęście we włosy! Nic, ani nikt nie był w stanie tego powstrzymać, w końcu musiałam się uwolnić. Zaczęłam spełniać marzenia, a szczęście ciągle depcze mi po piętach :)

Gdzieś w tym szaleństwie i beztrosce spotkałam miłość. Najczystszą, najsłodszą, najpiękniejszą, zakazaną. Odpłynęłam w jej otchłani całkowicie, nie zważając na konsekwencje. Nagle wszystko inne przestało się liczyć, przestało mieć znaczenie.
Poczułam się wolna jak ptak, wolna jak nigdy przedtem. Odkryłam nieznane zakamarki swojej duszy. Stałam się silną, niezależną, szczęśliwą kobietą. Nie jest to co prawda miłość z wzajemnością, ale Jego wzrok, patrzący na mnie mi wystarcza całkowicie...

Ale dziś jest jeszcze coś. Jestem w ciąży. Będę miała dzieciątko. Wymarzone, wyśnione, takie moje :) Zakochałam się bezgranicznie po raz drugi, w moim dziecięciu. A świat, znowu wywróci się do góry nogami.

Czas na Nowe Życie :)
A ten blog, będzie właśnie o nim. Przede mną wielkie wyzwania, sekrety, niedokończone sprawy i ważne decyzje. Nie wiem co zaskakującego mnie jeszcze spotka, ale wiem że cokolwiek to jest, jestem gotowa. Chwycić wiatr i dać się ponieść nowej magii. Nowemu szczęściu.

Głaszczę się po brzuszku i upajam chwilą.
Zaczynamy 8 tydzień Nowego Życia ;)

 

  • Digg
  • Del.icio.us
  • StumbleUpon
  • Reddit
  • RSS

Stali bywalcy ;)